Mój Drogi!
Czy pamiętasz, mój Drogi, że jutro jest druga rocznica naszego poznania się? Minęły już całe dwa lata! Z jednej strony to nic w porównaniu z całym życiem, lecz z drugiej strony to szmat czasu przeznaczonego dla dwojga. Jak to pięknie brzmi – czasu przeznaczonego dla dwojga. Chciałbym z tej okazji przygotować coś wyjątkowego. Byłaby to niespodzianka! Choć mniemam, że także i Ty pamiętałbyś o tym dniu i przygotowałbyś coś zaskakującego.
Czy pamiętasz, mój Drogi, jak się zapoznaliśmy? Był to poniedziałkowy późny wieczór, już noc prawie. Siedziałem wówczas nad papierami i z nudów załączyłem czat. Napisałeś do mnie. Rozmowę zawiązaliśmy bez przeszkód, tematy sypały się nam jak asy z rękawów. Zamiast uzupełniać dokumenty, pisałem z Tobą o filozofii, życiu, języku, kulturze. Jak na takie miejsce była to rozmowa niesamowita. Zostawiając Ci numer GG, chciałem, abyś się znów odezwał, lecz w podświadomości żegnałem się na zawsze, wiadomo dlaczego. Ale odezwałeś się! Z każdą kolejną rozmową przekonywałem się o Twojej niepowtarzalności i jednostkowości. Doskonale się rozumieliśmy i chcieliśmy tego samego.
Czy pamiętasz, mój Drogi, naszą pierwszą rozmowę telefoniczną? Tak się wtedy bałeś! Zapewniłem Cię, iż jeśli poczujesz dyskomfort, po prostu się rozłączysz. Rozmawialiśmy prawie dzisięć minut. Ciągle w mojej głowie tkwi Twój głos – miękki, spokojny, aksamitny. Aż ciarki mi po plecach przechodzą na jego wspomnienie.
Czy pamiętasz, mój Drogi, nasze pierwsze spotkanie? Była to tak spontaniczna decyzja, że do tej pory nie wiem, jak się wtedy ogarnąłem i wyszedłem z domu. Pomimo tego, że poznałem Cię dość dobrze poprzez rozmowy internetowe i telefoniczne i miałem do Ciebie zaufanie, bałem się. Była prawie druga w nocy, jak wróciliśmy do domów, a i jeszcze potem rozmawialiśmy na GG. Wiesz, wtedy nawet nie spodziewałem się, że będziesz o tyle wyższy ode mnie! Przypominam sobie, iż aby w jakiś czas później pocałować Cię w policzek, musiałeś się pochylić.
Czy pamiętasz, mój Drogi, jak czekałem na Twój powrót z wyjazdu? Codziennie skreślałem dni w kalendarzu, każdego dnia myślałem o Tobie. W dzień przyjazdu co chwilę zerkałem na zegarek i odliczałem minuty do wieczora. Gdy wszedłeś do mieszkania, pocałowałeś mnie w policzek i mocno przytuliłeś. Chwila ta mogłaby trwać wiecznie.
Czy pamiętasz, mój Drogi, jak odchodziłeś? W mieście spowitym ciemnością trzymałem Twoją dłoń i bałem się ją puścić, gdyż wiedziałem, że nigdy już nie poczuję jej ciepła. Zabrałeś ją, schowałeś do kieszeni, odwróciłeś się i odszedłeś, a ja stałem nadal i spoglądałem na malejącą sylwetkę. Ze ściśniętym gardłem wróciłem do domu i po ciemku do samego rana siedziałem na podłodze i patrzyłem w okno.
Od tego czasu już nigdy nie napisałeś, nie zadzwoniłeś. Kazałeś mi się nienawidzieć! Pomimo tych dwóch lat nadal nie rozumiem tych słów. Skąd one u Ciebie się wzięły wtedy? Tak nagle się zmieniłeś. Ale uszanowałem Twój wybór, pozwoliłem Ci odejść, gdyż nie mogłem być Ci kulą u nogi. Niezmiernie szanuję Cię i nie będę kruszył Twego światopoglądu. Wiem, że nigdy nie przeczytasz tego listu, lecz poprzez niego chciałem okazać, iż jesteś dla mnie kimś ważnym, pomimo tego że złamałeś mi serce i umysł. Niech Ci się szczęści.
P.T.
cóż można powiedzieć, może nic najlepiej
OdpowiedzUsuńBardzo smutne zakończenie...
OdpowiedzUsuńNikt takich nie lubi, a życie czasami bywa okrutne.
List jest piękny i wzruszający.
Życzę Ci byś takie wspominkowe listy bez takiego endu pisał i pisał do adresata Twego życia.
Przytulam do serca :*
proszę nie śmiej się ze mnie, ale tak mocno ten list złapał mnie za gardło, że łza mi poleciała po policzku:(:(:(
OdpowiedzUsuń:(
Zasiedziałam się nad klawiaturą i zastanawiam się, co napisać... List robi wrażenie. Hmm... Życzę Ci, abyś jeszcze spotkał człowieka, który doceni to, jaki jesteś, bo zasługujesz na to, niewątpliwie.
OdpowiedzUsuńNemst: Nieraz jest tak, że po prostu brak słów jest najlepszym komentarzem...
OdpowiedzUsuńTahoe: Dzięki za przytulenie, aż lepiej się zrobiło. Takiego ani innego adresata już nie będzie...
Yomosa: Życie pisze najlepsze dramaty, prawda?
Agol: Nie będzie już takiej ani podobnej osoby i to z mojego chcenia. Nie chcę. Już dawno wyoutowałem się ze środowiska i nawet dobrze mi z tym, stoję całkiem z boku.