Grypę pewnie dostałem w sobotę od pewnego gościa, który siadł obok mnie w autobusie z Krakowa... Kaszlał przeraźliwie...
A na cacy doprawiłem się wczoraj, kiedy od mamy do siebie wracałem prawie 5 godzin (kiedy zazwyczaj jadę ok 50 minut). Autobus, którym zawsze jeżdżę, utknął w trasie i nie wiadomo było, czy w ogóle dojedzie... Wsiadłem w busa do Katowic, myśląc, że stamtąd pociągiem dostanę się do domu. Tiaaa, dworzec w Katowicach prawie że zamknięty (rozpoczął się jego remont i przebudowa, o czym nie wiedziałem), rozkopany peron, chaos, mnóstwo zagubionych ludzi, jedna czynna kasa i kolejka z ponad 200 zdenerwowanymi pasażerami i pospóźniane pociągi. W Polsce to przecież norma! Kto się przejmuje pasażerem, który stoi nawet dwie godziny na peronie i marznie, a i jeszcze nic nigdzie nie wiedzą... Takie rzeczy to tylko w Polsce! Na szczęście pojechał pociąg na Słowację i jakoś do domu się dostałem. Niedziela całkowicie zmarnowana... Szkoda gadać...
Zima w Beskidach. |
Przecież u nas to norma, że śnieg padający pod koniec listopada zaskakuje drogowców. Dobrze, że do piątku nie muszę wychodzić z domu :D
OdpowiedzUsuńI dobrze, że napisałeś, że zaraził Ci jakiś gość w autobusie, bo już się obawiałam, że to ja ;P Ale wiesz jak to faktycznie grypa to łózko Cie i tak nie ominie, wiem po sobie ;)
Ach, no i gdzie to globalne ocieplenie, no gdzie? ;)
OdpowiedzUsuń