Mając pod ręką szybki internet, obejrzałem dwa filmy prosto z branżowej półki. Wczoraj wieczorem zobaczyłem Samotnego mężczyznę, dziś Czas, który pozostał, polecony przez wirtualnego znajomego. Oba filmowe obrazy przygnębiające i smutne, ale, niestety, ukazujące prawdę o branżowej społeczności lub jej jakiejś części.
Film pierwszy wywołuje melancholię i poczucie refleksji o człowieku. Bohaterem jest zamożny profesor literatury angielskiej, próbujący pogodzić się z tragiczną śmiercią swojego wieloletniego partnera. Wykłada na uczelni, rozmawia ze studentami, spotyka się z przyjaciółką, która skrycie się w nim kocha. Będąc wśród ludzi, udaje dobre samopoczucie, bo naprawdę walczy z depresją i skrycie planuje samobójstwo. Film przeplatany jest reminiscencjami z przeszłości bohatera - raz pojawia się jego dzieciństwo, potem wspomnienia ze wspólnych chwil z ukochanym. Najbardziej uderzyła mnie scena, gdy obaj siedzą na sofie zwróceni do siebie, oparci plecami o boki i czytają. Piękna scena domowego życia, jedności myśli i zainteresowań, pasji i bliskości. George nie może go zapomnieć i pogodzić się z jego stratą. Nawet gdy poznaje się bliżej ze swoim studentem, który prawdopodobnie podkochuje się w swoim profesorze, nie potrafi zapomnieć. Myślałem, że film skończy się dobrze, lecz tak się nie stało. Jednym słowem - warto zobaczyć. Ja będę oglądał jeszcze raz.
Drugi film - Czas, który pozostał - również mnie wzruszył, chyba nawet bardziej niż pierwszy. Bohaterem jest 31. letni Remy, fotograf, przed którym kariera stoi otworem. Dowiaduje się, że ma złośliwy nowotwór i zostało mu ok. 3 miesięcy życia. Chłopak zaczyna się izolować od wszystkich, zrywa ze swoim chłopakiem i każe mu się wyprowadzić, zrywa kontakty, w pracy bierze urlop, w domu mówi, że wyjeżdża na sesję do Tokio. Nie chce, aby się ktoś dowiedział o jego chorobie. Boi się wszechstronnego współczucia od wszystkich. Szczerze rozmawia jedynie ze swoją babką. W drodze do niej, w przydrożnym barze, poznaje kelnerkę. Wpada jej w oko. W drodze powrotnej znów się spotykają. Kobieta wychodzi ku niemu z niesamowitą propozycją - chce, aby Remy się z nią przesapał, gdyż jej mąż jest bezpłodny, a oni bardzo chcą mieć dziecko. Remy odmawia, lecz w jakiś czas później jedzie do niej i pomiędzy nim a małżonkami dochodzi do nocnego spotkania. Kobieta zachodzi w ciążę, a Remy przepisuje swojemu jeszcze nie narodzonemu dziecku cały swój majątek. Potem wyjeżdża nad morze i umiera na plaży pośród setek plażowiczów, z których nikt nie zauważył momentu, kiedy Remy odszedł ze świata żywych. Umarł w świetle zachodzącego słońca - szczęśliwy i pogodzony z chorobą i czekającym go niewiadomym.
Oba filmy opowiadają o samotności człowieka. O jego bólu, cierpieniu, samotności. Jak to pięknie napisał kiedyś Antoine de Saint-Exupéry: "Nawet wśród ludzi jest się samotnym" i właśnie te filmy o tym opowiadają. Polecam.
"Samotnego mężczyznę" widziałem i przeczytałem. O dziwo film podobał mi się bardziej niż książka, bardziej do mnie trafił, bardziej mnie poruszył. Świetny Firth, świetna muzyka, fantastyczne zdjęcia. Ciągle mam ten film w pamięci, poszczególne sceny, ten niesamowity klimat. Na takie filmy warto czekać. Również zwróciłem uwagę na scenę gdy bohaterowie w spokoju, w swoim domu czytają książki. Piękna.
OdpowiedzUsuńA do "Czasu, który pozostał" jakoś ciągle nie mogę się zabrać. Polecano mi go, ale inne filmy Ozona jakoś mnie nie wzięły. Chyba stąd taki opór.
Pozdrawiam