czwartek, 21 kwietnia 2011

19. O inspiracjach kinem gejowskim

Mając pod ręką szybki internet, obejrzałem dwa filmy prosto z branżowej półki. Wczoraj wieczorem zobaczyłem Samotnego mężczyznę, dziś Czas, który pozostał, polecony przez wirtualnego znajomego. Oba filmowe obrazy przygnębiające i smutne, ale, niestety, ukazujące prawdę o branżowej społeczności lub jej jakiejś części. 

Film pierwszy wywołuje melancholię i poczucie refleksji o człowieku. Bohaterem jest zamożny profesor literatury angielskiej, próbujący pogodzić się z tragiczną śmiercią swojego wieloletniego partnera. Wykłada na uczelni, rozmawia ze studentami, spotyka się z przyjaciółką, która skrycie się w nim kocha. Będąc wśród ludzi, udaje dobre samopoczucie, bo naprawdę walczy z depresją i skrycie planuje samobójstwo. Film przeplatany jest reminiscencjami z przeszłości bohatera - raz pojawia się jego dzieciństwo, potem wspomnienia ze wspólnych chwil z ukochanym. Najbardziej uderzyła mnie scena, gdy obaj siedzą na sofie zwróceni do siebie, oparci plecami o boki i czytają. Piękna scena domowego życia, jedności myśli i zainteresowań, pasji i bliskości. George nie może go zapomnieć i pogodzić się z jego stratą. Nawet gdy poznaje się bliżej ze swoim studentem, który prawdopodobnie podkochuje się w swoim profesorze, nie potrafi  zapomnieć. Myślałem, że film skończy się dobrze, lecz tak się nie stało. Jednym słowem - warto zobaczyć. Ja będę oglądał jeszcze raz. 


Drugi film - Czas, który pozostał - również mnie wzruszył, chyba nawet bardziej niż pierwszy. Bohaterem jest 31. letni Remy, fotograf, przed którym kariera stoi otworem. Dowiaduje się, że ma złośliwy nowotwór i zostało mu ok. 3 miesięcy życia. Chłopak zaczyna się izolować od wszystkich, zrywa ze swoim chłopakiem i każe mu się wyprowadzić, zrywa kontakty, w pracy bierze urlop, w domu mówi, że wyjeżdża na sesję do Tokio. Nie chce, aby się ktoś dowiedział o jego chorobie. Boi się wszechstronnego współczucia od wszystkich. Szczerze rozmawia jedynie ze swoją babką. W drodze do niej, w przydrożnym barze, poznaje kelnerkę. Wpada jej w oko. W drodze powrotnej znów się spotykają. Kobieta wychodzi ku niemu z niesamowitą propozycją - chce, aby Remy się z nią przesapał, gdyż jej mąż jest bezpłodny, a oni bardzo chcą mieć dziecko. Remy odmawia, lecz w jakiś czas później jedzie do niej i pomiędzy nim a małżonkami dochodzi do nocnego spotkania. Kobieta zachodzi w ciążę, a Remy przepisuje swojemu jeszcze nie narodzonemu dziecku cały swój majątek. Potem wyjeżdża nad morze i umiera na plaży pośród setek plażowiczów, z których nikt nie zauważył momentu, kiedy Remy odszedł ze świata żywych. Umarł w świetle zachodzącego słońca -  szczęśliwy i pogodzony z chorobą i czekającym go niewiadomym. 


Oba filmy opowiadają o samotności człowieka. O jego bólu, cierpieniu, samotności. Jak to pięknie napisał kiedyś Antoine de Saint-Exupéry: "Nawet wśród ludzi jest się samotnym"  i właśnie te filmy o tym opowiadają. Polecam. 

1 komentarz:

  1. "Samotnego mężczyznę" widziałem i przeczytałem. O dziwo film podobał mi się bardziej niż książka, bardziej do mnie trafił, bardziej mnie poruszył. Świetny Firth, świetna muzyka, fantastyczne zdjęcia. Ciągle mam ten film w pamięci, poszczególne sceny, ten niesamowity klimat. Na takie filmy warto czekać. Również zwróciłem uwagę na scenę gdy bohaterowie w spokoju, w swoim domu czytają książki. Piękna.

    A do "Czasu, który pozostał" jakoś ciągle nie mogę się zabrać. Polecano mi go, ale inne filmy Ozona jakoś mnie nie wzięły. Chyba stąd taki opór.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń