Tak, boję się tego. Dziś sobie to uświadomiłem w pełni. Łażę po domu i obijam się o ściany, nie umiem sobie miejsca znaleźć. Nie potrafię się na niczym skoncentrować. Zabrałem się za stos papierów do pracy, lecz odłożyłem pióro i się zamyśliłem. Nie wymyśliłem nic konkretnego. Deszcz za oknem siąpi, w mojej głowie także deszcz, taki nieco inny, ale jednak leje i ściska mnie, mocno mnie ściska w gardle i ciąży w piersiach.
Wiem, że zmiany w życiu człowieka są potrzebne. To tak jak ze zmianą wody w akwarium - porcja świeżej przezroczystej wody, pełnej tlenu i nowych możliwości napawa złotą rybkę radością. W łepetynie ciągle huczą mi hasła: przeprowadzka, nowa praca, nowe miasto, nowi ludzie, nowe wyzwania. Czy im podołam? I tego właśnie boję się najbardziej, pomimo że miasto, do którego się prawdopodobnie przeprowadzę wkrótce, znam, ale jednak świadomość samego faktu mnie przygniata i jeszcze to, że kawał mojego życia w aktualnym mieście (10 lat) pryśnie jak bańka mydlana. Nie zniknie całkowicie, lecz przybierze formę wspomnień i nabierze znaczenia przeszłego. Wszystko zostanie tu za mną, to tak jakby przeciąć nożycami wstążkę na pół i jedna część spada na podłogę, druga zaś wisi w powietrzu.
Czekają mnie zmiany, i to ogromne. Wiem, że na pewno nie znajdę pracy w swoim zawodzie, choć będę się o to starał. Zastanawia mnie, czy znajdę odpowiednie mieszkanie, na pewno nie studenckie, choć jeśli by było spokojnie, to może być i takie. Pamiętam, jak 10 lat temu (minęło to niesamowicie szybko!), przybyłem do aktualnego miasta. Wszystko było takie nowe - akademik, uczelnia, duże miasto, tylu nowych ludzi i miejsc, potem praca, mieszkanie, znajomi. Teraz dopiero dostrzegam, jak wszystko zostało z tyłu - wiekszość przeminęła, ludzie odeszli w swoje strony, zostałem ja i zdobyte doświadczenie. Tak, po tym wszystkim zostało mi tylko doświadczenie i pamięć pełna dobrych i złych chwil. A teraz czeka mnie coś podobnego - trzeba odejść w inne miejsce. Wtedy było całkiem inaczej - jechałem w nieznane pełen ciekawości i po to, by się czegoś nauczyć nie tylko od życia, a teraz się boję tych zmian. Jakieś doświadczenie posiadam, ale boję się, że jest ono niewystarczające. Nie chciałbym się poddać i dlatego tak się boję, boję się, że mogę nie poradzić sobie, bo będę mógł liczyć wyłącznie na siebie samego.
Biję się z myślami od kilku dni i nadal stoję na ringu bez zawiązanych rękawic...
Od czwartku wiem, że straciłam moją ukochaną pracę i najprawdopodobniej od września czeka mnie to samo.
OdpowiedzUsuńI jakoś Cię rozumiem.
Na pewno bardziej niż bym tego chciała.
Ściskam mocno i pozdrawiam
- e.
Green: Ja wiem od ubiegłej środy... i nie wyobrażam sobie żadnej innej niż ta, jaką wykonywałem do tej pory. To straszne!
OdpowiedzUsuńteż Cię rozumiem :)
OdpowiedzUsuńkto szuka, ten znajduje
głowa do góry !
Strach ma wielkie oczy. Zmiany są ciężkie, bo są zmianami, ale tak jak piszesz mogą przynieść ożywczy zastrzyk energii. A nie przekonasz się o tym dopóki się nie odważysz na tą zmianę. Będzie dobrze, na pewno. :) Musi być, nie ma innego wyjścia ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będzie dobrze:DDDD Ponoć wystarczy ino przebrnąć przez te burze zmian:) Trzymam kciuki:D
OdpowiedzUsuńJa w swoim życiu przeszedłem wiele zmian…zawsze bałem się. Przerażało mnie nowe, ale kiedy zdarzyło się z radością dostrzegałem , że jest dobrze, że zmiany były potrzebne i prowadziły ku lepszemu. Niestety w sprawach sercowych było inaczej…jak mawiają z deszczu pod rynnę…ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że wszystko ułoży Ci się pomyślnie :)...czego oczywiście z całego serca Ci życzę :))
Eldka: Trzymam głowę w górze i pójdę tam, gdzie będzie trzeba.
OdpowiedzUsuńKrikrakren: Zmiany są nieuniknione w moim przypadku. Wezmę to, co mi wpadnie w ręce.
Sydonia: Tak, najgorzej jest zacząć!
NordBerd: Moja pustynia sercowa nadal pustynią zostanie, w tej kwestii nie liczę na zbyt wiele i nawet się nie nastawiam. Moim pragnieniem sa pozytywne zmiany zawodowe i to, abym był komuś potrzebny, nawet w nieznaczny sposób...
All: Dzięki za słowa wsparcia! To dla mnie dużo.