Dziś niedziela, a ja, jako grzeczny chłopiec, już o 7.30 byłem poza swoim łóżkiem. Już kiedyś o tym wspominałem, że jak mam wolny dzień i mógłbym pospać dłużej, to ja o świcie już spać nie mogę, a jak mam wstać na rano do pracy, to mam takiego lenia, że szkoda gadać. Nawet nie wiem, jak mógłbym to wytłumaczyć. Ale ma być o zagapieniu, a tak naprawdę o jego serii.
Wczoraj po moim mieście studiów chodziłem całkiem zakręcony i rozkojarzony. Zaglądałem po wszystkich wystawach, zerkałem we wszystkie możliwe kąty, robiłem miny dość dziwne do mijanych ludzi. Czemu? Nie wiem. Ot, tak bez celu chadzałem tu i tam i szukałem wiatru w polu, ba! szukałem siebie samego w tłumach przechodniów, bo co chwilę gubiłem się i nie mogłem znaleźć drogi powrotnej. Jak wspomniałem - zakręciłem się wczoraj gorzej niż chomik w karuzeli.
I tak, spacerując sobie po pięknym mieście, zakręcałem się coraz bardziej i zagapiałem. Na wszystko. Na wszystkich. I oczywiście najpierw zderzyłem się ze szklanymi drzwiami. Poszedł głuchy odgłos, ale to mnie nie obudziło i potem, podziwiając jakąś wystawę, wlazłem na latarnię. Pewna kobieta, idąca z naprzeciwka, uśmiechnęła się i ze dwa razy jeszcze potem odwróciła, kiedy próbowałem zrozumieć, co się stało. A szukałem wówczas pewnej księgarni. To szczegół, że minąłem ją dwa razy...
Ale to jeszcze nic! Na następnej ulicy wywołałem małą sensację... Idąc sobie samym jej środkiem (wszyscy tak chodzą w centrum, to i ja chciałem spróbować, jak to jest) zagapiłem się na coś, zamyśliłem, pomarzyłem pewnie o niebieskich migdałach i wlazłem wprost pod nadjeżdżającą dorożkę. Wiem, że rozległ się gwizd (chyba dorożkarza), podniosłem głowę i spojrzałem wprost w dwa pyski końskie! Wszyscy dokoła stanęli i patrzyli na mnie jak na wariata , a ja zdołałem wykrztusić tylko "Dzień dobry!", i to do koni, i odszedłem na bok. Zmęczony i zniechęcony udałem się w stronę dworca PKS. Trafiłem nawet do dobrego autobusu i pojechałem w stronę swojego miasta.
Dziś już ze mną wszystko w porządku. Wszystko jest na swoim miejscu, jedynie do tej pory nie znalazłem dżinsów...
:D
OdpowiedzUsuńDorożki to pułapka jest, one chcą ludzi rozjeżdżać i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Teraz już będziesz o tym pamiętał. :)
wiosna, nie przejmuj się
OdpowiedzUsuńJa tak samo mam. W tygodniu nie potrafie rano wstac w sobote i niedziele wstaje 730
OdpowiedzUsuńTez lubie sie pokrecic po miescie:) czesto pod pozorem zakupow ale naprawde to tylko tak pochodzic.
Ps bardzo lubie PKS:) jakie to Twoje studenckie miasto?
Agol: Pojawiają się nagle i walą prosto na mnie (tak jak tramwaje), pod które też zdarza mi się wchodzić...
OdpowiedzUsuńEldka: Myślisz? A może to już letni urlop?
Spencer: Wieczorne spacery to uwielbiam, a miasto jak miasto - duże, ładne, z ogródkami, a i PKS w nim nawet ujdzie w tłoku. :)