czwartek, 23 czerwca 2011

47. O zagubionych myślach stu

Troszkę uzbierało się wieści z mego małego świata. Co nastąpiło, przedstawię w maksymalnym skrócie:

1. Na dniach zakończyłem współpracę z firmą. Na dzień aktualny jestem bez zajęcia. Nie mam z tego powodu doła, nie popadam w depresję. Raczej patrzę na to wszystko obojętnie. Odszedłem jak na mężczyznę przystało - z podniesioną głową. Zrobiłem dobrą minę do złej gry i nawet na ostatnim wspólnym firmowym obiedzie się pojawiłem. Komu trzeba było, podałem rękę, niektórzy minęli mnie i nie odwzajemnili uścisku. Nie będę płakał z tego powodu, to świadczy o nich a nie o mnie. W pewnym sensie czuję ulgę.

2. Zacząłem urlop, więc na najbliższy czas jestem finansowo zabezpieczony. Miałem dziś iść w góry, ale w nocy nad regionem przeszły ogromne burze i lało mocno, tak więc w górach pewnie kałuże i grząskie szlaki, więc się nie opłaca iść w bajoro. Zobaczę, co będzie jutro.  

3. Powyciągałem z półek nie przeczytane i już nieco przykurzone książki, które przekładam od jakiegoś czasu.  Wybór dość spory i teraz nie wiem, od której mógłbym zacząć. I tak nie będę się nimi cieszył zbyt długo, bo mam do napisania jeszcze dwie zaległe prace na studia.



4. Przez ostatnie dni koresponduję z dwoma panami na pomarańczowej stronie. Jeden z nich niesamowicie pociąga mnie jako człowiek - wyprzedza moje myśli, pisze to, co chciałbym przeczytać, czyta mnie między wersami jak w otwartej księdze, drugi ma podobne spostrzeżenia, czeka na coś, co i jest moimi pragnieniami. I z jednym, i z drugim świetnie mi się pisze. Pierwszy mieszka daleko nad oceanem, drugi jakieś 80 km ode mnie. Niestety, ani pierwszy, ani drugi nie mogą liczyć na moje uznanie, bo dokonałem już wyboru i wiem, że znajomości te nie przełamią wirtualnej bariery. 

5. Śmierć przyjaciela skłoniła mnie do rozmyślań o Bogu. Stwierdziłem ostatecznie, iż nie istnieje on ponad światem, nie ma go jako czegoś nadrzędnego. Istnieje on tylko w naszych umysłach jako idea, jako wyobrażenie. Ilu ludzi na ziemi, tyle wyobrażeń Boga. Jeśli umiera konkretny człowiek, umiera także jego Bóg. Ciągle szukam oparcia, szukam odpowiedzi, szukam natchnienia. Jak do tej pory przekonuje mnie jedynie teoria filozoficznego panteizmu. Myślę, że tu trzeba szukać pewnych wyjaśnień. Do tematu tego jeszcze wrócę.   

6 komentarzy:

  1. "Ciągle szukam oparcia, szukam odpowiedzi, szukam natchnienia...." czyli szukasz swojego Boga :)

    czemu zakładasz, że znajomośc choć z jednym z Panów nie przełamie wirtualnej bariery??

    a za czytanie ksiązek masz plusa. Ot taaaaaaakiego wielkiego:)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli praca już zakończona, to chyba dobrze, psychicznie odpoczniesz a później będziesz mógł zabrać się za poszukanie nowej pracy, to tak jakby zaczynanie od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przysłowiowy krzyżyk na drogę staremu rozdziałowi życia i do przodu. Powodzenia zatem. Wirtualne znajomości też bywają całkiem do rzeczy, niektóre może nawet bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Odniosę się tylko do dwóch punktów pierwszego i ostatniego ;)
    Pierwszy, i bardzo dobrze, nie ma co tergo rozpamiętywać, trzeba rozpocząć nowy. lepszy rozdział w życiu :)
    Ostatni, nie zgadzam się z Tobą ale przecież każdy ma prawo do własnego zdania, a ja je szanuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciesz się urlopem :D pracę znajdziesz i to o niebo lepszą, tak wierzę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Yomosa: Dzięki za czytelnicze uznanie :)

    Sansenoi: Coś z tym zaczynaniem od początku jest na prawdzie. Jeśli mógłbym jeszcze miasto zmienić, byłoby ekstra (wszystko, co złe, zostałoby za mną, ale jednak żal opuszczać znajome miejsce).

    S.V.: Dzięki. A z tym wirtualem to jeszcze pomyślę - przecież zasadę można złamać i pójść o wiele dalej do przodu (zabrzmiało to strasznie!).

    Hekate: Cieszę się, że nie muszę wytaczać rozbudowanych wywodów nt. punktu 5. Ufff!

    Aurora: Cieszę się! Znajdę. Mam nadzieję... :)

    OdpowiedzUsuń