poniedziałek, 25 lipca 2011

69. O chceniu i niechceniu pamiętania

Za mną refleksyjne dni. Wydarzenia ostatnich tygodni wpływają na mój melancholijny odbiór świata. Nie mam doła, nie ściga mnie depresja, to czasowe zniechęcenie i wyłączenie się z aktywności. Chyba każdy potrzebuje takiego czasu, by konstruktywnie poskładać myśli. Oddałem się wspomnieniom i tęsknotom.
Przeglądałem zdjęcia, wsłuchiwałem się w zapomniane i odsunięte na bok piosenki, zajrzałem do starej filmoteki, na spacerze odwiedziłem miejsca pełne wspomnień. Praktycznie z każdym utworem muzycznym, filmem lub zdjęciem związanych jest mnóstwo wspomnień.


Zdjęcia. Jedno, drugie, trzecie, czwarte - ciekawe, czy jeszcze kiedyś spotkam tych ludzi. Często się zdarza, że po kimś zostaje nam tylko zdjęcie i garść wspomnień. Pomimo że tego kogoś już nie ma, to on istnieje w naszym umyśle i istnieć będzie, dopóki będziemy go pamiętać.


Muzyka. To jest dopiero kopalnia wspomnień! Każda prawie piosenka, każdy utwór mi kogoś wspomina, czy to popularny, czy klasyczny. Najwspanialszą randkę, osobę niesamowicie dla mnie wartościową i ważną, pomimo że nasze drogi się rozeszły i nigdy już nie zejdą, przypomina nostalgiczny utwór "Stay another day" już nieistniejącej angielskiej grupy East17. Zapytał wtedy: "Czy wiesz, o czym śpiewają?". Odparłem, że wiem i mocno go przytuliłem. Nigdy tego nie zapomnę. To chyba najważniejszy dla mnie utwór pod względem emocjonalnym i sentymentalnym.


Film. Właśnie z Nim oglądałem „Tajemnicę Brokeback Mountain” i za każdym razem, gdy wracam do tego filmu, wyobrażam sobie, że siedzi obok mnie. Dużym sentymentem darzę też „Dom dusz” i „Ostatniego Mohikanina”. Jest jeszcze film, dzięki któremu będę pamiętał Marka, mojego przyjaciela, który przegrał walkę z rakiem w maju tego roku. 


Miejsca. Tak, te są też przesycone wspomnieniami o Nim. Ławka przy fontannie (tam się pierwszy raz spotkaliśmy), kawiarnia, gdzie mieliśmy pierwszą randkę (nigdy potem w niej nie byłem), kamienica, w której wówczas mieszkał. Wybierając się na nocny spacer, idę właśnie tak, by nie ominąć żadnego z tych miejsc.

 
Nieraz chciałbym zapomnieć i więcej się nie męczyć. Niestety, nie potrafię. Te obrazy są silniejsze ode mnie i tak głęboko tkwią w mym mózgu, iż nie wiem, co musiałoby się stać, by zapomnieć. Chyba tylko śmierć mnie z tego wybawi. Umrze mózg i znikną obrazy całego życia i wszystkie wspomnienia i tęsknoty. Nie wierzę w bajki o ulatującej do nieba duszy, w bajki o Bogu, Raju, Sądzie Ostatecznym, bożej sprawiedliwości i miłości. Za duży jestem na nie. Bóg to bat na naszą moralność, a nie nadzieja na zbawienie i życie wieczne. Zszedłem z tematu, a i za bardzo nie chcę tu pisać o Bogu, wierze, religii, bo to temat delikatny i mogę za to oberwać. 


Mam refleksyjne dni. Dużo myślę, ale doła nie mam. Jeśli na horyzoncie, przesłoniętym teraz burzowymi chmurami, zobaczę ognik, taką iskierkę nadziei, płomyczek sensu, odsunę na bok wątpliwości i troski i będzie znów tak, jak było wcześniej.

PS. Tak na samym końcu. Chciałbym podziękować za tych klika mejli ze słowami wspacia i otuchy, które otrzymałem. Dzięki.  

5 komentarzy:

  1. wspomnienia, nawet te mniej przyjemne nie są warte wyrzucania z głowy. One czynią nas silniejszymi i wpływają na to, kim jesteśmy, kim się stajemy.

    Szkoda, że ja nie mam takich miłych wspomnień z randek, spotkań jak Ty. To byłyby miłe wspomnienia.

    Towarzyszę Twojemu blogowi dopiero od niedawno, ale moje wsparcie też masz ;) Wiesz gdzie mnie znaleźć, zawsze zostawiam po sobie adres

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Awangardo, masz rację, nie wolno wymazywać z pamięci złych wspomnień, bo one nas przestrzegają przed popełnieniem lub powtórzeniem błędu.
    W sumie to odpisałem Ci na Onecie, ale jakbyś chciał coś nastukać inną drogą, to wiesz, gdzie jest adres :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tam zawsze Dirty Dancing zawsze z jedną osobą się będzie kojarzył... tylko szkoda, że tak smutno :(( a co do melancholii, cóż ta pogoda sprzyja tylko temu. I obżeraniu się czekoladą... :) buziak!

    OdpowiedzUsuń
  4. mi zawsze głównie piosenki kojarzą się z innymi, czasami bardzo absurdalne piosenki... ale przyznam, że niektórych piosenek unikam jak ognia, bo wolę nie wracać do pewnych wspomnień, bo mnie przygnębiają a wtedy czuję się słaby...

    OdpowiedzUsuń
  5. Aurora: Przecież pogoda jest ładna! Ja tam do niej nic nie mam - nie jestem zwolennikiem upałów, a przyjemny chłodek nie jest zły :) Zamiast czekolady wolę lody, takie trójsmakowe w kubeczku (waniliowo-kakaowo-cytrynowe). Pycha!

    Sansenoi: Też niektórych unikam i omijam je skutecznie, gdy wybieram co nieco na listę do słuchania, gorzej już jest, gdy jest to także moja ulubiona pisenka. A takich mam wiele - swoich i wspólnych zarazem :)

    OdpowiedzUsuń