niedziela, 4 grudnia 2011

143. Historia pewnego słowa

W przeciągu ostatnich 3 lat nadzwyczaj często w moich relacjach z innymi pojawia się pewien czasownik. Jego funkcja i siła zależą od kontekstu i od ukierunkowania. Zatem jakie to magiczne słowo? Oto ono - "nienawidzić". 
Chyba po raz pierwszy dobitnie mocno usłyszałem je 3 lata temu. Sposób, w jaki zostało wtedy wymówione, zadecydował, że wryło mi się w pamięć na stałe. 
- Lepiej będzie, jeśli mnie znienawidzisz - usłyszałem wtedy i z wrażenia zastygłem niby kamienny posąg. Zaniemówiłem w wyniku tonu i sposobu wypowiedzenia tego zdania. 
Po tym zdarzeniu słowo to zagościło na stałe w moim popapranym życiu (prawdopodobnie wcześniej nie zwracałem na nie uwagi), lecz zmieniło kierunek. 
Wczoraj wieczorem pojawiło się ono znów w trakcie rozmowy z niedoszłym obiektem spotkania:
- Przykro mi, nie spotkamy się ani w środę, ani w innym terminie - napisałem. 
- Nienawidzę cię za to! - Padło w decydującym momencie. Zyskałem sobie w taki sposób kolejną osobę, która stanęła za wrogą barykadą. To jest już ich kilkadziesiąt (kilkunastu blogerów chętnie by mnie wypatroszyło za prawdę i kilka słów krytyki <stara historia> i tyleż samo osób w rzeczywistości). W ten oto sposób potwierdza się treść wpisu o tym, że nie jestem dobrą i wartościową osobą, jak też usiłuje mi wpoić to kilka osób w prywatnych rozmowach.  

11 komentarzy:

  1. Massimo, Ty jesteś niesamowity!

    Bardzo ciekawi mnie, co sądzisz o gradacji zła i wartościach (są subiektywne czy obiektywne)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoją samoocenę "wałkowaliśmy" już tyle razy, że niewiele zostało do dodania, a Ty i tak swoje.

    A co do owego słowa, to musisz przyznać, że sam czasem mówisz, że "lepiej będzie jak Cię (ktoś) znienawidzi".

    EL

    OdpowiedzUsuń
  3. Bycie dobrym i wartościowym nie polega przecież na spełnianiu wszelkich zachcianek/życzeń/oczekiwań osób z otoczenia. To, że komuś odmówiłeś, z kimś się nie zgodziłeś, kogoś skrytykowałeś, absolutnie nie może świadczyć o tym, że jesteś zły czy bezwartościowy. Miałeś do tego pełne prawo.
    W ten oto sposób właśnie - moim zdaniem - nic się nie potwierdza. :P ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kajot: Praktyka wskazuje, że mój system jest odmienny pod każdym względem od ogólnie przyjętych norm i nie da się jednoznacznie posegregować "zasad i zasad". To taka moja specyficzna filozofia życia.

    EL: Tak, bo wtedy następuje minimalizacja szans na to, że będzie chciał się poznać. Tak jest lepiej dla tego kogoś.

    Agol: To tylko teoria, w praktyce wygląda to całkiem inaczej, nawet nie trzeba daleko szukać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Co miałeś na myśli pisząc, że nie trzeba szukać daleko?

    OdpowiedzUsuń
  6. Agol: Chodzi o krytykę. Wiesz, o co chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wykręciłeś się ;]
    To ja Ci napiszę, jak to wygląda wg. mnie.

    1) Gradacja zła istnieje i Agol ma rację, jeśli jednak uparłeś się traktować swoje zachowania jako zbrodnie, to sorry, ale z całym szacunkiem dla Twojej osoby, przy Stalinie czy choćby Charlesie Mansonie te Twoje drobne nieuprzejmości to pikuś.

    2) Wartości są subiektywne. Masz czytelników i znajomych, bo znajdują Cię oni w jakiś sposób interesującym i wartościowym. To, że będziesz starał się obrzydzić im swoją osobę pewnie niewiele zmieni - oni mają już swoje zdanie na Twój temat. Nawet jeśli racja leży po Twojej stronie i jesteś tak niegodziwy, jak sądzisz, a lubienie Cię to głupota, to i tak żyjemy w państwie pluralistycznym i demokratycznym (wywalczyliśmy sobie!) - każdy ma prawo do bycia idiotą! Wszak nawet krasnale ogrodowe mają grono swoich gorących zwolenników... ;)

    Zawile i długo, ale mam nadzieję, że zrozumiałeś przekaz :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kajot: Nie wykręciłem się.
    Nie rozumiem tych odniesień w punkcie 1. Nigdzie nie pisałem o takim wymiarze zła, jak to zostało zrozumiane...
    Odnośnie punktu 2. - aż boję się pomyśleć, co po tych kilku ostatnich wpisach blogerzy i internauci sobie o mnie myślą...

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz się domyślam.
    Ale czy mi się wydaje, czy Ty liczysz się z opinią ludzi, którzy obrażają się śmiertelnie za kilka słów prawdy albo NIENAWIDZĄ za odmowę? ;> Możliwe, że Cię (znowu) nie zrozumiałam, ale wygląda to tak, jakbyś swoją samoocenę od opinii takich właśnie osób uzależniał - skoro tyle osób uważa, że jestem zły i bezwartościowy, to jestem.
    Z czyją opinią się liczysz? Tych wyżej wspomnianych, czy może tych, którzy poznali Cię nieco lepiej i przekonali się, że nie taki jesteś zły, jakiego tu z siebie próbujesz zrobić? Ja swoją teorię podtrzymuję. I odwzajemniam się Kajotowi poparciem: "To, że będziesz starał się obrzydzić im swoją osobę pewnie niewiele zmieni - oni mają już swoje zdanie na Twój temat.". ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Agol: Nie tak jest, jak to napisałaś. Leję na to, co sądzą o mnie ci, których mamy oboje na myśli. Ogólnie rzecz ujmując - chcę być taki, by trzymano się ode mnie z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  11. No, to choć raz mogę się ucieszyć, że źle odebrałam Twoje słowa. ;]
    Nadal nie do końca rozumiem, dlaczego tak bardzo chcesz zniechęcać do siebie ludzi. Ale to już raczej kwestia mojego ograniczenia, bo ten temat był już przerabiany, a ja nie pojmuję nadal. Daję Ci spokój. :)

    OdpowiedzUsuń