czwartek, 15 grudnia 2011

148. Coś za coś

Nastał czas wystawiania ocen półrocznych. Postawiłem już pierwsze banie w gimnazjum i liceum. I na tych dwóch się zapewne nie skończy, bo jutro dalszy ciąg. Obliczyłem, że w sumie dam 6 ocen ndst. i będzie nawet jedno nieklasyfikowanie. Trzeba na serio nic nie robić i mieć nierówno pod sufitem, by dostać u mnie banię na koniec. Szkoda gadać...
Cieszę się na myśl o zbliżającym się wolnym. Jestem zmęczony psychicznie. Takiego zajobu jak przez ostatnie cztery miesiące to jeszcze nie miałem. Musiałem ogarnąć 8 klas na trzech przedmiotach. Po 5-8 lekcji dziennie, do tego kółka, zajęcia wyrównawcze, nauczanie indywidualne. Nie wspomnę o poprawie prac w domu i o przygotowaniu się do zajęć (wszystko dla mnie nowe!). Zasłużyłem na odpoczynek jak jeszcze nigdy. W nagrodę jutro mam luz - siedzę tylko w komisji na egzaminach próbnych w gimnazjum.
Ciągnie mnie do mojego dawnego miasta. Dzwoniono do mnie na dniach z dwóch teatrów. Z każdego dostałem zaproszenie na świąteczne spektakle, a przy okazji zaproponowano pogaduchy i kawę z ciachem w impresariacie. Na pewno na placu stoi już nowa choinka, a główny deptak udekorowany jest świątecznymi ozdobami. A w schroniskach w górach pewnie już śniegu po kostki i już śpiewają kolędy przy podłaźniczkach, i górale przygrywają na skrzypkach...   
Kuźwa, wszystko i wszyscy zostali w moim byłym mieście, a tu totalna dziura i tylko wiatr w polach po kamieniach dzwoni.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz