No i nadszedł koniec tegorocznych wakacji! Kolejne mogą wyglądać już całkiem inaczej, gdyż nasze ministerstwo co chwilę eksperymentuje i wprowadza reformy, które za każdym razem okazują się fiaskiem i wnoszą więcej szkód niż ulepszeń. W tym roku wyjątkowo mało jeździłem po kraju. Przede wszystkim nie pojechalem do Trójmiasta. Trochę mi tego szkoda, ale nad morzem byłem w maju przez dwa tygodnie i chyba zrobiłem odpowiednie zapasy jodu. A oto kilka fotek (wybranych spośród setek), które zrobiłem podczas swoich wojaży:
Ruiny zamku w Olsztynie niedaleko Częstochowy na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Na zdjęciu jedna cześć zamku, druga znajduje się po prawej stronie, świadczy to o tym, iż był on w czasach swej świetności ogromnym obiektem. Byłem tam zaledwie jeden dzień, ale to już coś. Z góry rozciągają się przepiękne widoki na całą okolicę i na wapienne głazy narzutowe. Piękne miejsce na weekendowy wypad. U podnóża ruin można rozłożyć koc i z książką lub aparatem w ręku spędzić cały dzień.
Wycieczka na Litwę. Zwiedzałem Wilno i Troki. Był to zbyt krótki wyjazd, aby móc zobaczyć wszystko to, co najciekawsze. Warto było spędzić 15 godz. w autokarze, gdyż kraj ten posiada niepowtarzalny urok. Samo Wilno to mieszanka stylów - Stare Miasto sąsiaduje z częścią nowoczesną i prawie na każdym kroku widać, iż Litwini dbają o rozwój swojej stolicy, a jest co oglądać. Na zdjęciu odrestaurowany zamek księcia Witolda w Trokach na Jeziorze Galwe. Przepiękne miejsce!
Udało mi się w końcu zobaczyć stolicę. Aż wstyd się przyznać, ale nigdy wcześniej nie byłem w Warszawie. Miasto zrobiło na mnie wrażenie. Jestem typowym przedstawicielem należącym do kultury poindustrialnej i dobrze czuję się w tak dużym mieście, lubię wręcz czuć na skórze ten rwetes i rytm życia dużego miasta. Mam nadzieję, iż nadarzy się kiedyś sposobna okazja odwiedzenia stolicy i spaceru po Krakowskim Przedmieściu.
I niezapomniany wypad na Grunwald na obchody sześćsetnej rocznicy zwycięstwa nad Krzyżakami. Oj, nigdy nie zapomnę powrotu do domu prawie na bosaka, upału sięgającego 50 stopni i ton unoszącego się kurzu. Makabra! Organizatorzy powinni zadbać o lepszych logistyków od planowania imprez masowych, a nie napychać sobie kieszeni zyskami. Warto wziąć udział w takiej imprezie, ale nie takim kosztem, jaki ponieśliśmy.
I na tym się skończyły moje wakacyjne wyjazdy. W tym roku było ich mało, a złożyło się na to wiele powodów. Dodam tylko, iż zamieszczone zdjęcia są autorskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz