niedziela, 26 września 2010

29. Diablica z "Runwey'a"

Wczoraj wieczorem Polsat wyemitował świetny film - "Diabeł ubiera się u Prady" z fenomenalną rolą Meryl Streep. Może nie jestem jakimś tam znawcą świata mody, ale z przyjemnością obejrzałem tę projekcję także ze względu na Meryl Streep. Świetnie odegrała rolę Amandy, naczelnej redaktor światowego pisma. Niektóre sceny mnie urzekły, niektóre podniosły emocje i ciśnienie, niektóre zaś rozczarowały, ale całokszałt filmu wart zachodu. 


Oczywiście postać Amandy to tylko kreacja, lecz jakże realna i zarazem wysublimowana. Dumna, wyniosła, wybredna, zimna, cyniczna, bezwzględna - to tylko niektóre przymiotniki, które mogłyby ją scharakteryzować. Jednakże taka stronniczość skazałaby tę postać na zmarginalizowanie i skreślenie u niej jakiejkolwiek nadziei na jakąkolwiek cechę dodatnią. Spośród tych ostatnich można byłoby chociażby wskazać na wpływowość, perfekcję, profesjonalizm, dokładność, prestiż, powagę, dyplomację, a to według mnie dobre cechy. Niesamowicie spodobała mi się scena, kiedy to pracownicy dowiedzieli się o nagłym przyjeździe szefowej. Zapanował wśród nich popłoch, wszyscy biegali i "przygotowywali się" na "wejście" Amandy. Tak ogromny autorytet potrafi wywołać u pracowników panikę i strach przed przełożonym i nieefektywność pracy, ale i mobilizuje do nadnormatywnej wydajności. W tym przypadku granice szef-pracownik są ostre i nie da się ich przekroczyć, a jego zdanie jest niepodważalne i ostateczne. I tu właśnie pojawia się wspomniana wcześniej nieefektywność, gdyż brak nawet najmniejszego docenienia obniża samopoczucie wartości nawet najlepszego pracownika (Nigel - lecz tu mamy do czynienia z facetem zależnym od Amandy i nieco pantoflowatym). Muszę przyznać, iż w jakiś sposób imponują mi takie osoby pokroju Amandy - niezależne, wpływowe, o mocnym charakterze, autorytatywne i nieraz bezwzględne. Pomimo tylu destrukcyjnych cech dla otoczenia Amanda posiada wielki prestiż i szacunek, wszyscy drżą pod jej wzrokiem, kulą ramiona pod jej oddechem, lecz zarazem biją się o to, aby pracować obok niej. Jej aprobata i wyróżnienie stają się nawet swoistym cudem spełnienia. 
Z drugiej strony film podejmuje problem zapomnienia się dla pracy i bezdyskusyjnego podporządkowania się firmie. W takim przypadku życie prywatne nie powinno istnieć, bowiem jest tylko kłodą rzcaną sobie pod nogi. Wszystkie zobowiązania wobec innych osób z czasem upadają, i to bezpowrotnie. Charakter pracy Amandy i jej najbliższych współpracowników przekreśla od razu możliwości prywatnych planów. To zajęcie dla zdeklarowanych singli, którzy w wielkim mieście mieszkają z kotem lub rybkami w akwarium. Ale nawet w takim ujęciu dom nie jest takim prawdziwym domem, lecz czasową przechowalnią, łaźnią i sypialnią, bowiem całe życie i tak spędzamy w firmie, a nie w wygodnym fotelu przed telewizorem. Podoba mi się taki styl życia i chętnie zasiadłbym w fotelu Amandy.
*** Interpretację można by ciągnąć jeszcze długo, ale wpadłem na to już po opublikowaniu postu - cynizm Amandy warunkowany jest nie tylko prestiżem firmy i ogromnymi wymaganiami, ale dużą rolę w tym odgrywają jej problemy osobiste. Każdego dnia zakłada maskę, która je kryje, a złośliwość i bezwzględność to projekcje tego, czego ona nie potrafi osiągnąć na polu prywatnym. To takie przekształcenie problemów i przeniesienie ich na inny teren (nie chciałem, aby tak freudowsko to zabrzmiało), ale i siła samego charakteru i pewność siebie też mają tu dużo do powiedzenia. 

2 komentarze:

  1. filmu nie oglądałem więc go nie ocenię ale wiem jedno- każda rola Streep to Mistrzostwo Świata. Nawet jak gra w komercyjnych filmach rozrywkowych, to daje z siebie wszystko. I za to ją lubię.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze polecam książkę :)

    OdpowiedzUsuń