środa, 29 września 2010

32. Pomiędzy wierszami

Nie ma co, ale z Rozą rozumiem się nawet bez słów. Mówimy sobie, co uważamy za stosowne i niestosowne też i nie ma z tego powodu żadnych min. Przyszła ostatnio do mnie do świetlicy. Usiadła przy stoliku i patrzyła, jak odrysowywuję szablony, wyklejam je bibułą i gumuję ołówkowe kontury. "Szybciej to kończ, bo czekam już na ciebie" - przerwała moje skupienie. Skończyłem pracę z szablonem, spakowałem przybory do piórnika. Roza wstała i w chwilę później schyliła się i podniosła coś z wykładziny. "Zobacz, zgubiłeś gumkę" - zwróciła się do mnie. "Rozo, no wiesz, nie zawstydzaj mnie przy dzieciach" - wyszeptałem prawie. Roza wyszła na korytarz, krztusząc się śmiechem. 
I dziś rano też odbyłem z nią arcyciekawą rozmowę. Jedziemy samochodem do pracy. Roza mówi: "Wiesz, że widziałam twojego kota".  "Hmmm, to musiałem być kompletnie pijany, że widziałaś mojego kota..." - skwitowałem z poważną i zdziwioną miną. "No wiesz..." - wydusiła przez salwę śmiechu, a potem rechotaliśmy tak długo, aż wjechaliśmy na szkolny parking. 
Takie rozmowy są niesamowicie budujące.

3 komentarze:

  1. uroczo dwuznaczne wymiany zdań dokonywane całkiem na poważnie, choć z pełną świadomością ich charakteru są jednymi z lepszych rozrywek dnia codziennego. uprawiam również, poleciłbym i Tobie ale jak widać nie muszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Max: Ale na takie rozmowy można sobie pozwolić tylko wtedy, gdy naprawdę dobrze zna się swojego rozmówcę. Gdy tak jest, łatwo się wychwytuje ironiczne zabarwienie głosu, spadek jego siły i poważnie wypowiedziane słowa brzmią jak dowcip. Nie pozwoliłbym sobie na takie aluzje wobec osoby mało mi znanej.

    OdpowiedzUsuń
  3. to się rozumie samo przez się. inaczej moglibyśmy być zrozumiani dosłownie, czyli... zupełnie na opak w stosunku do naszych intencji.

    OdpowiedzUsuń