wtorek, 26 października 2010

54. Co mi Go przypomina?

Zdjęcia.
Brelok do kluczy.
Kubek.
Kilka piosenek (East17 - "Stay Another Day", Matafix - "Big city life", Guru Josh Project - "Infinity").
Zapach tej jedynej perfumy (nawet na obcej osobie).
Pizzeria, do której już nie chodzę.
Kamienica, w której mieszkał.


Wczoraj czy przedwczoraj pojawił się na Onecie artykuł "Pierwsza rzecz, którą należy zrobić po rozstaniu". Przeczytałem. Skopiowałem. Przemyślałem na wiele sposobów. I stwierdziłem, że zapomnienie lub wyparcie z pamięci kochanej kiedyś osoby jest niemożliwe, w końcu poświęciliśmy tej osobie część siebie.


Oczywiście zapomnienie warunkowane jest relacjami pomiędzy osobami, bo jeśli jedna strona była w niszczący sposób autorytatywna, była tyranem, tłamsiła drugą stronę, w jakiś sposób poniżała, to nie ma o czym mówić, bo dla tej strony ciemiężonej odejście może być odzyskaniem wolności i złapaniem czystego oddechu. „Ale i tak pierwsza miłość pozostaje zawsze pierwszą miłością, nawet jeśli ubóstwiany przez nas obiekt był totalnym skurwielem” – jak kiedyś gdzieś przeczytałem. Jakaś prawda w tym jest.
Ale artykuł poświęcony został analizie relacji i zachowań ludzkich, kiedy to miłość wygasa lub jedna ze stron umiera, na co nie mamy żadnego wpływu. Uznać można, że prawie każde rozstanie jest dla jednej ze stron bolesne. Przyjęło się, że dużo łatwiej jest tej stronie odchodzącej, gdyż prawdopodobnie już rozpoczęła nowy etap i spieszy się do czegoś nowego i bardziej ekscytującego. W gorszej sytuacji zostaje strona opuszczona, gdyż, a tak często się zdarza, nie wie, jakie są powody rozstania. Obwinia się o wszystko i szuka odpowiedzi. Nieraz bardzo długo. Takie pogodzenie się z odejściem partnera/partnerki nie jest takie łatwe. To szereg myśli, czasem niepowiązanych, chaotycznych, to zespół wyrzutów, pochopnych decyzji, to seria kłamstw skierowanych przeciwko sobie i oszukiwanie się, że to tylko czasowe i wkrótce wróci to, co było. Płacz daje upust, ale z drugiej strony jest motorem napędzającym do wzmocnienia rozpaczy.  

Ekspert w tym artykule wypowiada się tak:
(...) ludzie tacy, dalej tkwią w związku. - Czasami można wszystko z domu wyrzucić po tej osobie, ale dalej się jest z nią w związku. Jeśli pozbywamy się rzeczy po byłym/byłej w akcie zemsty, gniewu czy zranienia i nie po to, żeby otworzyć się na nowe, to tym bardziej te wszystkie rzeczy będą do nas wracać w postaci wspomnień, podobnych zdarzeń. Często moi pacjenci pytają: "Dlaczego nie mogę tyle lat po rozstaniu związać się z kimś, co ze mną jest nie tak?". Jedyne co jest nie tak, to to, że ty jesteś ciągle w związku z tamtą osobą. Że ona jest zbyt mocno obecna, często negatywnie, w postaci żalu, poczucia niesprawiedliwości. A inni ludzie to od razu wyczuwają. Można powiedzieć, że duchy z przeszłości – widać, słychać i czuć”.

Jeśli ktoś będzie miał ochotę przeczytać ten artykuł, to polecam. Rozpatrywane są w nim różne sytuacje zachowań ludzi, ale, może trochę uprzedzę, autorka nie dochodzi do żadnej konkluzji, gdyż nie ma recepty na pogodzenie się o uniwersalnym charakterze.

A ja nawet nie pamiętam, w jaki sposób zniknął kubek z ławy, z którego pił On ostatnią herbatę u mnie. Nie pamiętam tego, pomimo tego że kubek stał w tamtym miejscu przez długi okres... To już 2 lata, a ja wciąż pamiętam to wszystko, jakby to było wczoraj. Z perspektywy tego czasu dostrzegłem, ile błędów sam popełniłem w stosunku do Niego. Czemu wcześniej ich nie zauważałem? Przepraszam. Choć tyle mogę napisać, pomimo że to i tak nic nie zmieni... 

PS. A co mnie zastanawia najbardziej, w ogóle nie wspominam M. W końcu na dniach minie rok, jak odszedł. Widocznie nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia, jak przypuszczałem...

PS2. I na koniec fotka chłopaka, którego oczy mnie powalają. Zakochałem się w nim, na szczęście platonicznie.

1 komentarz:

  1. "Ale i tak pierwsza miłość pozostaje zawsze pierwszą miłością, nawet jeśli ubóstwiany przez nasz obiekt był totalnym skurwielem” --> niestety święta prawda :(

    OdpowiedzUsuń