czwartek, 11 listopada 2010

66. Robert

A odpowiedź na to, co mnie gryzło, znalazłem w "Senności" Magdaleny Piekorz, w postaci Roberta. Tyle razy już widziałem ten film, część dialogów znam na pamięć, ale dopiero teraz we mnie to uderzyło. 
Czas się obudzić.

10 komentarzy:

  1. Piekorze mają siłę :) Ja się broniłam z językoznawstwa u Marii Piekorz, mamy Magdaleny. Co za kobieta w życiu tyle pasji i energii nie widziałam :) Pamiętam jak siedziałyśmy na 'papierosie', rozmawiając o nowomowie jaka się rozwija w środowiskach homoseksualnych. Świetne czasy, wróciłabym na studia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Orsokane: dr Maria Piekorz z UŚ? Jeśli to ta sama osoba, to miałem przyjemność chodzić do niej na zajęcia z retoryki, jak dobrze pamiętam. Masz rację, niesamowita postać!

    OdpowiedzUsuń
  3. @Adalmerko:
    Oczywiście, że ta :) Jedna i jedyna :)Ja się u niej broniłam pracą pt. " Komparatystyka kazań Piotra Skargi, a polskie przemówienia polityczne po 89`roku". Każda minuta spędzona w towarzystwie tej pani to coś niezapomnianego. Jej specyfika polegała na tym, że albo się ją uwielbiało (tą całą charyzmę, wariactwo i wiedzę w jednym) albo była "zmorą, która nie wiadomo o czym mówi". Widzisz Adalmerko, ponieważ z okolic niedalekich jesteśmy to i nawet uniwersytet ten sam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Orsokane: Jaki ten świat mały i nieraz obcych sobie ludzi łączą symbolicznie inni ludzie. Miałem w swoim życiu krótki epizod na UŚ, niestety przerwany w dziwnych okolicznościach, ale tak na serio to emocjonalnie związany jestem z krakowskim środowiskiem uczelnianym.
    A pracę miałaś dość trudną, choć sam zmagałem się z teorią literatury XX wieku. A zajęcia z dr Piekorz lubiałem, nie mam nic do jej osoby, ale nie wiedziałem, że jest matką Magdaleny. Dzięki Tobie już wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Temat pracy zawdzięczam Żonie swojej, która jest kulturoznawcą :) Z tego co wiem w przerwach między kręceniem filmów Magda P. wykłada na UŚ na wydziale reżyserii, a mama jej szanowna nie jeden raz na seminariach wychodziła dzwonić do córki by szanowną obudzić bo ta dnia wcześniejszego na premierowych bankietach balowała :) Ale masz rację świat jest mały :) Może jeszcze jest szansa, że się gdzieś na wcześniej wspomnianym szlaku spotkamy :) Jak zobaczysz dwie kobiety za rękę idące - krzycz :D Może to będziemy my :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Orsokane: Myślę, że szansa jest! Wystarczy dać znać, kiedy na szlaku będziecie i, może nie będę krzyczał, ale będę wypatrywał dwóch pań :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie to jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich kilku lat. Dał mi wiele do myślenia, zafascynował, wzruszył, poruszył i chyba coś we mnie w jakimś stopniu zmienił. Obudziłem się po nim, co prawda jeszcze nie do końca, jeszcze nie w pełni, bo zmiana samego siebie do łatwych nie należy, ale trwa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krikrakren: Film zrobił na mnie duże wrażenie. Za każdym razem jak go oglądam, odnajduję w nim coś nowego, każdy dialog coś w sobie ma. A to prawda, że praca nad sobą samym do nacięższych należy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Film znam, oglądałem też wiele razy. Ale uderzyło we mnie bardziej to, co zastałem tutaj, w tej notce. Bo też powinienem to u siebie napisać i przyjąć do wiadomości. "Czas się obudzić".
    Pozdrawiam serdecznie.
    Mr.Foxy

    OdpowiedzUsuń
  10. Mr. Foxy: Witam nowego blogowicza w swoich skromnych progach. Tak, czas się obudzić, nawet pomimo to że teraz przyroda kładzie się spać na zimę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń