sobota, 20 listopada 2010

74. Duchy

Dziś w nocy był u mnie duch. Pomimo tego że położyłem się dość późno, to nie spałem mocno. Było jakoś przed 3 w nocy, jak przebudziło mnie stukanie w małym pokoju. Nie zareagowałem, bo stukanie w kamienicy to nic dziwnego, ale po chwili się powtórzyło. Było wyraźniejsze i jakby bliższe. Usiadłem na pościeli i wsłuchałem się w ciszę. Znów zaczęło stukać i tak jakby drzwi z kuchni domknęły się do futryny i zaskrzypiały. Stwierdziłem, że to przeciąg. Wstałem. Zarzuciłem rozpinany sweter na ramiona i na bosaka poszedłem do kuchni. Sprawdziłem okno i sięgnałem po szklankę, nalałem wody, gdy nagle poczułem, że ktoś za mną stoi. Odwróciłem się i szklanka wypadła mi z dłoni. W kącie stał on, śp. M. Patrzyłem na niego, a on się uśmiechał, po czym wyciągnął rękę w moją stronę. Sparaliżowało mnie. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem oddychać. Zamknałem oczy, a gdy je otworzyłem, już go nie było, a w kuchni panowała ciemność.  


To nie był sen, jestem o tym przekonany, jestem tego pewien. Rano, jak wstawałem, miałem na sobie sweter, a kładłem się w podkoszulku na ramiączkach, a w kuchni do tej pory w zlewie stoi rozłupana szklanka. Wiem też, że nie jest to żadna emanacja zmęczonego umysłu lub mara wywołana tęsknotą i żalem. Już kiedyś u mnie był, jakiś czas po wypadku. Wtedy myślałem, że to był sen, ale teraz już przekonany jestem, że to wydarzyło się naprawdę.
Wiele lat temu była u mnie babcia. Nie bałem się jej, pomimo że wiedziałem, że zmarła kilka lat wcześniej. Obudziła mnie i siedziała obok mnie na łóżku i rozmawialiśmy. Do tej pory czuję jej dotyk i zapach, bo przytuliła mnie do siebie. To nie mógł być sen, skoro tak dobrze to pamiętam. Na pewno to nie był sen. Tak jak teraz. Moja matka ma to samo. Przyszedł do niej kilka dni po pogrzebie duch siostry mojego ojca i miał jakieś żale o coś tam, czego moja matka nie mogła wiedzieć. 
Nie wiem, czego chciał ode mnie M., ale wiem jedno - czuwa nade mną i pewnie chce, abym był dobry dla innych i bardziej się starał (ostatnio mi to nie wychodzi, bo koncentruję się tylko na sobie), tak jak on sam dobry był dla mnie. 

Utwór pełen sentymentu:

3 komentarze:

  1. Moja matka też twierdzi, że ma to samo. Ja byłam pewna, że jej się to przyśniło po prostu, zazwyczaj sceptycznie podchodzę do takich relacji i jestem skłonna uważać, że to właśnie wspomniana przez Ciebie emanacja lub mara... Teraz nie wiem, co mam o tym myśleć, sama nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego i szczerze mówiąc mam nadzieję, że nie doświadczę, bo chyba na zawał bym zeszła ze strachu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agol: Nie wiem, jak mam to wytłumaczyć, z wyboru jestem agnostykiem i powinienem raczej się do Freuda odwołać niż do teologii, ale co mam zrobić, że to prawda? Nie zeszłabyś na zawał. Jestem zdania, że to raczej żywy człowiek może ci krzywdę zrobić niż zabłąkany duch.

    Nemst: Hmmm...

    OdpowiedzUsuń