niedziela, 21 listopada 2010

75. Ucieka mi czas...

Oj, wziąłem na siebie zbyt dużo obowiązków. A teraz nałożyły się one wszystkie na siebie. Próbuję trzymać się zasady złotego środka, ale nic to nie pomaga. Tak to jest, jak chce się zagłuszyć pustkę nowymi obowiązkami, pracami i zajęciami. Cóż, muszę zacisnąć zęby, wsadzić zapałki w oczy i zakasać rękawy aż po łokcie. Po prostu brakuje mi dnia - wstanę rano i nawet porządnie się nie ogarnę, a już jest wieczór! I tak w kółko - praca, dom, praca, dom, jedne studia, drugie studia, biblioteki. I tak krążę. A w domu jak nie poprawiam testy lub wypracowania, to ślęczę nad podręcznikami z etyki (przeczytałem zaledwie dwa), antropologii, epistemologii, estetyki, logiki etc., etc., etc. I jeszcze trzeba z tego notatki zrobić, bo z każdego z tych przedmiotów czeka mnie egzamin. A to dopiero początek! 
Chciałbym się potroić na jakiś tydzień, aby co nieco posunąć do przodu. A za oknami taka piękna pogoda - słońce świeci, można by było wyruszyć na te bliższe szlaki i odpocząć na łonie natury, a tu trzeba przeczytać Woleńskiego, i jeszcze go zrozumieć! 
I jeszcze jedno zadanie, które już od ponad trzech tygodni stoi w kącie i kwiczy, że aż uszy bolą. Odkładam je i odkładam, ale w końcu trzeba złapać je za pysk i doprowadzić do porządku.

Chcę wiosny, wakacji, wyjazdu nad morze i pójścia w góry!  

A tu Adalmerkowa dłoń i piękne oleandry w centrum miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz