czwartek, 10 lutego 2011

147. Mistrz autokrytyki

Tak, tak, chodzi o mnie. Od rana chodzę po domu i klnę się, ile tylko można. 
Wybrałem się wczoraj do księgarni i natrafiłem na obniżkę cen. Wygrzebałem ze stosu pewien bestseller - Templariuszy Javiera Sierry. Najpierw łaziłem z książką pod pachą, a potem odłożyłem ją na półkę z przeświadczeniem, że kupię ją dziś. Poszedłem dziś po nią. I co się okazało?? Ktoś tę książkę kupił, a drugiej nie ma! Co za idiota ze mnie! Już kilka razy mi się coś podobnego zdarzyło i nie umiem się nauczyć, że znalezioną książkę, i to jeszcze taką, na której mi zależy, od razu się kupuje, bez względu na okoliczności. W ubiegłym tygodniu ktoś w podobny sposób zakosił mi z półki Dom duchów Isabel Allende (na podstawie tej książki powstał fantastyczny i niesamowity film pt. Dom Dusz z Meryl Streep, Antonio Banderasem, Glenn Close, Jeremy Ironse, Winoną Ryder, Vanessą Redgrave). Mam ten film na płycie i dość często go załączam, może ze względu na muzykę, która bije inne soundtracki na łeb, no może nie równa się jedynie z podkładem muzycznym do Ostatniego Mohikanina z Danielem Day Lewisem (też mam ten film). 


Z innych beczek. 
Przysłuchiwałem się dziś dialogowi w pewnym polskim serialu (jak nigdy załączyłem telewizor i zaglądałem na ogłupiający serial, nie wiedząc nawet, o co w nim chodzi). Rozmawiano o samotności, przeszłości, wybaczeniu, pragnieniach. Stwierdziłem, że mają rację te postacie i pomyślałem sobie, że nie chciałbym być w przyszłości sam. Ale, niestety, sam muru głową nie przebiję, a mój upór i zaparcie z dnia na dzień się nasilają. Jak to ładnie powiedziała mi Agol: "Zaparłeś się na całego". Tak, zaparłem się i wiem, że robię źle, ale czuję, że tak powinienem. Nastąpił konflikt rozumu i uczuć. Wolę być roztropnym niż potem mieć wyrzuty sumienia, że postąpiłem źle. Taki już mój los, tak musi być. 


Uczelnia zamieściła na stronie plan zajęć na drugi semestr. O, matko! Praktycznie wszystkie zajęcia będą z profesorami pierwszej klasy, nawet jeden przedmiot z dziekanem będzie. Jak wspomniałem wcześniej - zapasy w kisielu się skończyły i zaczną się kierunkowe przedmioty, czyli wszystkie te, które będą na egzaminie końcowym i z których dostaniemy uprawnienia. Mam nadzieję, że dam radę, bo w tym samym czasie ruszy też drugi kierunek...

Aktualnie rozczytuję się w Kodzie Leonarda da Vinci. Zamiast poprawiać dyktanda i wypracowania, przeczytałem wczoraj połowę książki. Film nawet mi się podobał, a książka zawiera wiele więcej szczegółów, które są dla mnie pieszczotą (pasjonuję się od lat historią krucjat, średniowieczem, historią sztuki, a szczególnie dziełami mistrza Leonarda). Szkoda tylko, że pierwsza akcja (morderstwo w Luwrze) rozciąga się aż na 20 rozdziałów i jest tak mało opisów jego dzieł. 


Napisałem dziś drugą część Historii drewnianego chłopca, ale że pierwsza nie przypadła nikomu do gustu, skasowałem ją... Chyba nie potrafię już pisać jak dawniej. 


Aaaa, jeszcze jedno. Czy tylko ja mam takie wrażenie, że czas ucieka jak szalony??

4 komentarze:

  1. To ja zacznę od końca :)
    Nie tylko Ty masz takie wrażenie :0 ale jak dla mnie to na razie dobrze, później może zwolnić.

    Jak to nikomu, nie przypadła do gustu pierwsza część "Historii drewnianego chłopca"? Toć mówiłam wczoraj, że mi się podoba i czekam na więcej :(

    Co do książek, to jak ja bym kupowała od razu te, które chcę jak tylko je znajdę to by mnie mąż wygonił z domu ;P

    A na uczelni, dasz radę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kod ... jest fajny do poczytania, lepszy od filmu. Szkoda, że nie jest oparty na faktach naukowych i jest tylko książką do poczytania.
    redcat

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak powiedziałam? :) Nie pamiętam akurat tego momentu, ale to całkiem możliwe, bo istotnie tak uważam. :D Zawziąłeś się niepotrzebnie...

    Zaćmienie mojego mózgu trwa i trwać będzie chyba wiecznie. Będąc tutaj wcześniej nie zauważyłam tego wpisu, a muszę coś dodać - to, że nikt nie skomentował wpisu, nie oznacza, że nie przypadł on nikomu do gustu. Czasem po prostu sensowny komentarz nie przychodzi do głowy i tyle. Nie wiem jak inni, ale ja ciekawa jestem, jak ta druga część historii wygląda. Serio.

    Muszę jeszcze Ci przypomnieć, że w mojej obecności również jakąś książkę odłożyłeś, mówiąc: "Kupię później, tego i tak nikt nie weźmie"... :)

    "Kod Leonarda..." (niewypisana dziś jestem i niewygadana, wybacz długość tego komentarza ;)) czytałam przed filmem, specjalnie się śpieszyłam, żeby zdążyć, bo bilety miałam zarezerwowane... Gdybyś widział film po przeczytaniu książki, stwierdziłbyś, że jest do dupy, mówiąc krótko. A książka wciąga. Przynajmniej mnie wciągnęła.

    I oczywiście nie tylko Ty masz wrażenie, że ten czas oszalał... Ale to akurat też Ci kiedyś mówiłam, akurat to pamiętam. ;)

    No. Kończę (tak, wreszcie się wypisała, możesz się cieszyć :)). Pozdrawiam i uciekam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hekate: No tak, drogą pozablogową się dowiedziałem, że się Historia... Tobie podoba, ok, przyznaję rację.
    Mola książkowego może zrozumieć chyba tylko inny mól książkowy, tylko żeby ten czas tak szybko nie uciekał, to może by się dało wszystko przeczytać i coś jeszcze.

    Redcat: Przecież Kod... podaje prawdziwe interpretacje dzieł sztuki i architektury, fabuła i pomysł mają dużo wspólnego z fikcją, ale całokształt dość ciekawy.

    Agol: Czemu tak mało napisałaś? :D
    Tak powiedziałaś w Akropolisie :D Uważam, że moje zacięcie i zawzięcie jest jak najbardziej na miejscu. Zero facetów i im podobnych na najbliższych 100 lat! Ani jednego!
    Tak, odłożyłem tom Kafki i teraz tego żałuję! Mam nadzieję, że znajdę go przy okazji mojej najbliższej bytności w Krk.

    OdpowiedzUsuń