wtorek, 5 lipca 2011

57. O zmaganiach z tęczową flagą

Przeczytałem któregoś dnia w sieci takie słowa: "Chcesz mieć przechlapane życie... zostań gejem". W zdaniu tym zawiera się swoisty paradoks – gejem się nie zostaje z wyboru, ale nie ja to zdanie wymyśliłem, więc zostawiam je bez ingerencji, liczy się tu jego sens. Oczywiście istnieją różne opinie i teorie na ten temat, począwszy od "wybrakowanego" chromosomu w genetycznym rozwoju płodu, specyficznych warunków wychowania i rozwoju dziecka we wczesnym okresie życia (do 6-7 lat), np. nadopiekuńczość matki, jej autorytatywność, brak wzorca ojca i mężczyzny, po opinie najbardziej kontrowersyjne – że to fanaberia, styl życia, wpływ środowiska, rywalizacja z rówieśnikami, a nawet że to selekcja naturalna! Każda z przedstawionych doktryn ma swoje wady i zalety i każdy zainteresowany upatrzy w którejś z nich jakieś racje. Ale nie o tym chciałem pisać.

Tytuł notatki sugeruje zmagania z tęczową flagą, czyli tak naprawdę z tożsamością bycia, z własnym jestestwem i, dla jasności – nie mam tu na myśli zmagań z akceptacją samego siebie, ale raczej relacje z otaczającym nas światem, a ściślej rzecz ujmując – z ludźmi.



Wobraźmy sobie dwie hipotetyczne sytuacje, które jednak mogą się zdarzyć w każdym mieście.

  1. Dobrze prosperująca firma zatrudnia nowego menagera, pana X. Podczas pierwszego spotkania z pracownikami pan X oznajmia: "Dla jasności sytuacji i zdrowej atmosfery w firmie wyznam, że jestem homoseksualistą", po czym przechodzi do czynności organizacyjnych i do przydziału zadań.
  2. Pan Y od 12 lat pracuje w znaczącej na rynku firmie. Jest dobrym menagerem, sprawiedliwie traktuje podwładnych, jest przez nich lubiany i szanowany, dba o rozwój i wizerunek instytucji. Jednak któregoś dnia w firmie wybucha skandal – pan Y jest homoseksualistą (jedna z pracownic widziała go w towarzystwie przystojnego mężczyzny, a sytuacja pomiędzy nimi była jednoznaczna).

Obydwaj panowie znaleźli się w niekomfortowej dla siebie sytuacji, lecz każda z nich jest całkowicie odmienna. Problem tkwi nie w panu X i w panu Y, ale w postawie współpracowników, bo od nich będzie teraz zależała atmosfera w firmie i stosunki z szefem. Zdaje się, że pan X będzie miał dużo łatwiej w firmie po coming oucie niż pan Y. I właśnie tu mocno akcentuje się wspomniane zmaganie z tęczową flagą i przynależnością do określonej grupy społecznej i opiniami o niej. Zamaganie to naznaczone jest także walką ze stereotypami, które niejednokrotnie wrzucają wszystkich do jednego wora.

Właśnie taki utarty stereotyp "swawolnego pedała" z każdego homoseksualisty uczynił ociekającego spermą seksoholika, którego celem jest tylko zaliczanie innych facetów. Oczywiście jest w tym trochę prawdy, bo są i tacy naturaliści, którzy bez ciągłego spuszczania się i ociekania śliną na widok przystojnego chłopaka nie mogą funkcjonować. Ale są i tacy, co spokojnie żyją w małych mieszkaniach, pracują sumiennie i nie zależy im na rozgłosie, czy co chwilę zmieniających się partnerach. Są także i tacy, którzy założyli rodziny i wraz ze swoimi partnerami/partnerkami wychowują dzieci i trzymają się od całego gejowskiego cyrku z boku. Jak łatwo zauważyć – różnice pomiędzy tymi trzema grupami są ogromne.
To właśnie presja otoczenia kształtuje to, jak się zachowujemy i to, jak jesteśmy postrzegani przez innych. Odwołując się do dwóch powyższych historyjek można stwierdzić, że pan X wygrał w pewien sposób batalię o równe traktowanie, ponieważ wszedł w nowe dla siebie środowisko i od razu zaznaczył granice. Pan Y będzie natomiast musiał stoczyć długotrwałą i pełną napięcia walkę o przywrócenie dawnej stabilności własnego wizerunku, a co gorsza – może przegrać z własnymi słabościami.  

Trudno orzec, która z tych dwóch postaw jest lepsza. I pierwsza, i druga mają swoje wady i zalety. Wybór bycia panem X lub panem Y zależy wyłącznie od nas samych, bo szczerze wątpię w to, by w naszym polskim homofobicznym społeczeństwie każdy mógł być panem X. Na dzień dzisiejszy to raczej niemożliwe, choć chciałbym się tu grubo mylić.  

3 komentarze:

  1. Świetnie to wszystko opisałeś i zobrazowałeś :)temat trudny, ponieważ odpowiedz tkwi w ludzkich umysłach, wciąż bardzo ograniczonych i homofobicznych :( podziwiam ludzi typu pana X bo trzeba mieć sporą odwagę... chciałbym dożyć chwili, gdy bycie gejem będzie tak samo naturalnie postrzegane jak bycie heterykiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z somniansem. Ale jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie nim ludzie zmienia postrzeganie geja:/

    no ale, pożyjemy-zobaczymy!

    plus za super posta!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Somnians: Prawdopodobnie wielu z nas - branżowych - chciałoby żyć otwarcie i swobodnie, nie oszukując wielu bliskich nam ludzi co do naszej natury. Niestety - nasze społeczeństwo - ograniczone, zamknięte, pseudoreligijne i konserwatywne na to nam nie pozwala, a każdy przejaw czyjejś odmienności jest od razu tłumiony i gaszony. To działa na zasadzie prania brudów we własnych czterech ścianach i, broń boże!, nie ukazywania swych "defektów" poza nie.

    Yomosa: Chyba my - czyli wszyscy żyjący w tym czasie - poprawy nie dożyjemy, ale warto walczyć o prawa dla przyszłych pokoleń.

    OdpowiedzUsuń