środa, 20 lipca 2011

66. O impresjonistycznym usposobieniu myśli aktywnych

Niektóre książki robią ogromne wrażenie. Tekst zapisany na stronicach potrafi wstrząsnąć nawet najbardziej odległym, zakamuflowanym i ukrytym miejscem umysłu. Sens słów wwierca się w milimetrową cząstkę mózgu, naciska, wywołuje drżenie neuronów, plącze ich sploty (lub prostuje) pod wpływem mocnego impulsu i wywołuje falę kojącej i rozpływającej się energii, która powodzią zadowolenia i przyjemności zalewa pomału obie półkule. Intelektualny orgazm! Olśnienie! Błysk! Osobiście zamykam wówczas oczy i myślę: "Tak! To prawda!". Sama przyjemność obcowania z książką daje satysfakcję nie do opisania, a szczególnie jeszcze nasila się to wrażenie, gdy jest to książka niby o nas samych. Identyfikujemy się z hohaterem lub z konkretnymi przez niego przeżywanymi sytuacjami i wiemy wówczas, czego od tej pozycji oczekiwać. Bo przecież książka ma być dla nas i o nas samych, inaczej nie spełniałaby swojego z góry narzuconego zadania.
I coś, co niedawno przeczytałem, już któryś raz z kolei. Kwintesencja doznań człowieka poszukującego:

" (...) ale były książki, które mnie upajały i dawały mi uczucie, jakbym był zanurzony w głębokiej wodzie lub jakbym był ptakiem, który poleciał ku słońcu, ale mimo to zawsze miałem wrażenie, że czegoś mi brakuje. Przypuszczalnie sądziłem, że prawda musi być ukryta, jak perła w muszli, w którejś z książek. Ta wielka piękna prawda, o której tak wiele się mówiło, sens życia, i tak dalej. Pewnego dnia natrafię na wybawiające słowa, które wszystko wyjaśnią, życie, śmierć, po prostu wszystko.

Inger Edelfeldt, Jim w lustrze, tłum. Z. Erdmann, Toruń 1996.    

4 komentarze:

  1. tak, niektóre książki sprawiają, że się w nie wczuwamy, wtapiamy się w ich stronice, czasem nawet bez świadomości tego, że to się dzieje.
    Tak szybko wtedy stronice przemykają ku tylnej okładce książki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Awangardo: Są takie książki, do których się wraca tak samo jak w ulubione miejsca. Bierzesz taką do ręki, uśmiechasz się i wiesz, że czas jej poświęcony nie będzie stracony. Tak samo jest z miejscami, które kochamy. A "Jima w lustrze" czytałem już x razy.

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja tak wiele razy czytałem harrego pottera albo atramentowe serce. za każdym razem z tym samym rumieńcem na twarzy

    OdpowiedzUsuń
  4. Awangardo: Harrego Pottera niestety nie czytałem i nawet nie oglądałem ani jednej części... A "Atramentowego serca" nie znam...

    OdpowiedzUsuń