niedziela, 25 września 2011

102.

Wiem już, o czym nie napisałem w poprzednim wpisie. Nie napisałem o górach. Tęsknię za ich widokiem. Każdego ranka wyglądałem przez okno i widziałem ich zarys. Na zewnątrz mamy piękną pogodę - słońce, na niebie nie majaczy ani jedna chmura, nie dusi gorące i stojące powietrze. Gdyby nie to zesłanie na wiochę, gdzie psy dupami szczekają, to już dawno wędrowałbym swoimi szlakami z książką w plecaku. Zerkam  na statusy znajomych na GG i prawie na co drugim widnieje: "Góry", "W górach". Słoneczny weekend, a ja siedzę w małym pokoju i ruszyć się nie ma gdzie. Brakuje mi tej przestrzeni, zapachu drzew, górskiej ciszy i wiatru na twarzy. Uświerknę tu wkrótce.  

  
Aktualnie kończy się mój ostatni wolny weekend. Już w przyszłym tygodniu zaczynają się zajęcia na uczelni. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie dojazdów z mojej wiochy do Krakowa. W tamtym kierunku jedzie jeden autobus w ciągu dnia lub czeka mnie szereg przesiadek w przeuroczych polskich środkach transportu krajowego. Cóż, będę częstym gościem ławek na dworcu pkp, bo, po pierwsze, nie dojadę na ósmą rano i, po drugie, nie wrócę do domu po zajęciach, kończących się najczęściej o 20.00. Chyba że będę poniewierał się po akademikach i wysłuchiwał nocnych wrzasków i balang uzdolnionych studentów. To będzie ciężkie pół roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz