poniedziałek, 17 października 2011

114.

Przeczytałem. Zamyśliłem się. Oddałem się refleksji. 

"Homobiografie" opowiadają o znanych nam ludziach i ich życiu, najczęściej tym skrywanym pod poduchą, pod kołdrą, za piecem, za zasłoną - w czterech ścianach ich domu. 

To zbiór historii na swój sposób urzekających. To obraz prawie setki osób (prócz tytułowych bohaterów), którzy odegrali tak znaczną rolę w życiu tych, których podziwiamy za poezję, prozę, muzykę, prasę. 
To krótkie biografie nam znanych postaci, którzy jednak okazali twarze całkowicie inne - pełne łez, tęsknoty, oczekiwania, miłości, rozczarowania i zwątpienia.  

Autor nie tworzy nowych historii, lecz przytacza fragmenty listów, dzienników, pamiętników i na ich kanwie snuje swoją opowieść, opowiada coś, co czytelnika zaskakuje lub rozczula.

Może jakieś cytaty, które poruszyły mnie samego, ale i takie, co zachęciłyby do przeczytania książeczki:

"Jeżeli kogoś kocham, to to nie może mieć nic wspólnego z łóżkiem! Jestem tu widocznie anormalny i w mniejszości, skoro większość moich bliźnich tak łączy to uczucie z tak zwanym 'aktem płciowym'". (fragm. "Dziennika" Zygmunta Mycielskiego, s.127)

I, według mnie, przepiękny fragment o miłości też z "Dziennika" Z. Mycielskiego (s.128):

"W starszym wieku nie używam słowa miłość. Brzmi mi wtedy ono komicznie. Miłość pozostanie zawsze w moim pojęciu rzucaniem się dwojga młodych na siebie [...] W młodości też nie używałem słowa miłość. Mówiłem raczej o nie-miłości. Palić się jak świeca, to uważałem za sumę możliwości, które były zawsze bardziej fizyczne niż psychiczne. Resztę uważałem za przyjaźń. Miała ona zawsze mało wspólnego z miłością. Albo to ona właśnie była moją formą miłości".  

A na koniec coś zaskakującego (pierwszy<?> w Polsce początku XX wieku publiczny akt transgenderyzmu):

"Maria przeistoczyła sie wówczas w Piotra. Miało to miejsce w Poznaniu, gdzie zatrzymała się , jadąc z matką do Kołobrzegu. Wcześniej kazała sobie wyrwać wszystkie zęby, by uzyskać nowy kształt twarzy, teraz dopełniła dzieła, paląc damski strój i przywdziewając męski. Z krótko obciętymi włosami, które potem regularnie będzie strzyc, staje się Piotrem i w ten sposób każe się do siebie zwracać". (O Marii Komornickiej, s.24) 

Dzięki biografii Konopnickiej, Rodziewiczówny czy Iwaszkiewiczowej uwierzyłem w możliwość miłości opartej jedynie <?> na relacjach czysto platonicznych (kiedyś wątpiłem w taki aspekt relacji).     

3 komentarze:

  1. Chętnie sięgnę po tę lekturę:)
    mam nadzieję, że u Ciebie pojaśniało nieco i rozwiały się czarne chmury:D Trzymam kciuki za powodzenie wszelkich Twoich starań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sydonia: Chmury nieco ustąpiły, lecz do błękitnego nieba jeszcze daleko. Za to ustały huragany i jest dużo spokojniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę:)))
    może dryfując na tej spokojniejszej fali w końcu uda Ci się złapać wiatr w żagle i odnaleźć błękit:) tak powolutku:DDD

    OdpowiedzUsuń