środa, 19 października 2011

116.

Chyba powinienem założyć jakiś senno-dziennik (chciałem napisać senno - NOC-nik, ale głupio by to wyglądało) i zacząć notować, kiedy to śnił mi się On. Sen z ubiegłej nocy bije wszystkie pozostałe o głowę. Jeszcze nigdy mi się tak nie śnił jak tym razem (nic zdrożnego). 
Zauważyłem na przeciągu ostatniego miesiąca ogromną intensyfikację Jego obrazu w mojej podświadomości. 
Ciekawe, zastanawiające i intrygujące...
Mam nadzieję, że nic się takiego nie wydarzy z Nim w roli głównej, bo chyba bym tego nie zdzierżył... 
Hmmm...
Więc o co chodzi? 
Kiedyś pomógł mi rozwiązać kilka zagadek doktor Freud. Może i znów trzeba do niego sięgnąć?  

4 komentarze:

  1. Psychoanaliza mnie śmieszy.
    A sny bywają niebezpieczne. Czytałeś "Ptaśka" Whartona? Jeśli nie, polecam.
    No i ten Twój eks...co on takiego w sobie miał, czego inni faceci nie mają, że tak pielęgnujesz w sobie jego obraz? :/

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kajot: Niebezpieczne? Oświeć mnie, proszę.
    Może i śmieszy, ale za to wyjaśnia wiele problemów w prosty i jasny sposób. Czy jest coś lepszego niż psychoanaliza do wyjaśnienia podobnych spraw? Wiem, wiem, może jestem płytki, mnie ona przekonuje.
    "Ptaśka" nie czytałem, może kiedyś jak znajdę trochę wolnego.
    A z eksem to skomplikowana sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niebezpieczne. W pewnym momencie można dojść do wniosku, że sen jest dużo przyjemniejszy od rzeczywistości i nie zechcieć z niego powrócić, jak w "Ptaśku" właśnie.

    A psychoanaliza...naczytałem się trochę, jaki wpływ miała na Hollywood lat '50-'60, widzę, jaki wpływ ma na Amerykańskich snobów, żyjących obecnie. Psychoanalitycy urośli do rangi proroków. Niektórzy boją się zrobić krok bez konsultacji z nimi. A niestety nie potrafię brać na serio faceta, który z pełną powagą peroruje, że jeśli kobieta śni o jednorożcu, to cierpi na niedopieszczenie, a mężczyzna śniący o remoncie dachu, w czasie którego upuszczony przypadkiem młotek spada na głowę jego ojca, jest podświadomie zazdrosny o własną matkę.
    To jak teologowie, perorujący o ilości skrzydeł poszczególnych chórów anielskich...

    Nie mówię jednak, że to coś złego i bez sensu (w końcu to my nadajemy rzeczom wartości). Po prostu mnie bawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kajot: Akurat te przykłady "analizy" bawią i mnie, ale są u Freuda fragmenty na serio ciekawe. Nie wiem, czy akurat Ty cos u niego znalazłeś, co by pasowało akurat do Ciebie - ja tak. I nieco mi pomógł zrozumieć to i owo (z lekkim dystansem, oczywiście).

    OdpowiedzUsuń