czwartek, 29 grudnia 2011

156. Z nowym rokiem - przeprowadzka

Tak, zaplanowałem to sobie już jakiś czas temu, że z nastaniem 1. stycznia przeprowadzę się ze swoimi zapiskami w nowe miejsce, bardziej kameralne i spokojniejsze, a to miejsce zostanie definitywnie zniszczone.

Tu Massimo zbyt bardzo się otworzył w wyniku jesienno - zimowej depresji i zdradził wiele spraw, z którymi nigdy na żywo z nikim nie rozmawiał i teraz dziwnie się z tym czuje.


Ten rok był dla Massimo dość ciężki.
Na łamach blogspota pojawił się w lutym mijającego roku. Zaczynał skromnie i niepewnie. Następujące z czasem wydarzenia wywoływały coraz większe poczucie pustki i rozdarcia:


- kwiecień to zdrada przyjaciółki i utrata pracy. Zwolniono mnie dlatego, że jestem homoseksualny. W firmie wystraszono się i pozbyto się mnie jak starego krzesła;


- w czerwcu dowiedziałem się o śmierci przyjaciela. Przegrał z rakiem. Podczas ostatniego naszego spotkania on już  wiedział i przeczuwał, że biopsja może być dla niego wyrokiem. Nic mi wtedy nie powiedział. Marek był jedynym chłopakiem bliskim memu sercu, którego mógłbym szczerze przytulić i dać mu tyle, ile tylko bym mógł;


- maj/czerwiec to pogarszająca się atmosfera w firmie; udawałem, że nie dostrzegam kąśliwych min i złośliwych uwag koleżanek. Przez wiele lat było dobrze, słyszałem o takim projekcie, o takim zadaniu, o takich planach, które chciano ze mną wykonywać. A potem, w ciągu może tygodnia, ploteczka przyjaciółki przekreśliła wszystko to, co wypracowałem sobie przez 7 lat, i Massimo stał się zbędny i mijano go jak kłaczek kurzu;


- lipiec/sierpień to czas szukania pracy. Okres nerwowy, bo pomimo starań, chęci i dyspozycyjności ciagle mnie odsyłano z kwitkiem, pomimo tego że etat był; Massimo ciągle słyszał: "To praca nie dla pana! Ma pan zbyt wysokie kwalifikacje!" lub "To praca dla osoby atrakcyjnej, a pan..."


sierpień i wrzesień to przeprowadzka do miasteczka (wiochy) z czasów dzieciństwa i zamieszkanie z powrotem przy rodzicach... Nowa praca pozwoliła mi na jakieś oszczędności, ale za to wysysa ze mnie pozytywną energię i nie daje takiej satysfakcji jak poprzednia, no i ta świadomość, że jest tylko na bieżący rok szkolny... 



- wrzesień - grudzień to czas wzrastającego osamotnienia, zamykania się w sobie i izolowania. Powróciła depresja;


- od maja aż po dziś - okres zrywania znajomości. Po śmierci Marka zostało mi dwóch kumpli gejów w realu, z którymi nie mam kontaktu z powodu przeprowadzki do innego miasta. I na tym koniec. Utrzymuję jakiś wirtualne kontaky z kilkoma osobami, ale to tylko pisanie w sieci. Ci, których poznałem w jakiś tam sposób w realu, olali mnie ciepłym moczem i to często z błahych powodów.


Więc po co starać się o więcej, skoro wcześniej czy później skończy się to tak samo?
Zresztą, teraz to nie ma już większego znaczenia... 

4 komentarze:

  1. Tak, to był ciężki rok dla Ciebie i oby nowy był zdecydowanie łatwiejszy :)
    Nie zamykaj się tylko tak bardzo na ludzi. No i nie każda znajomość w sieci po przeniesieniu do realu się kończy.

    I oczywiście uprasza się o nowe namiary :*

    EL

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale przecież nie tylko zrywałeś znajomości, jakieś też nawiązywałeś. Jeszcze wczoraj pisałeś o nich... Zrobiłeś te małe kroczki do przodu i o tym też powinieneś pamiętać.

    Co do decyzji o zniszczeniu tego bloga - jak zazwyczaj protestuję w takich sytuacjach, tak tym razem jestem za (mimo że i tak nie mam w żadnej z tego typu sytuacji nic do gadania, ale co z tego? :D chcę, to się wypowiem :P). Jestem za, ponieważ powracanie do opisanych tutaj historii raczej nie ma sensu, a już na pewno nie wyjdzie Ci na dobre.

    Będzie można wiedzieć, gdzie to nowe miejsce? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ..walcz o siebie, po prostu zawalacz...

    OdpowiedzUsuń
  4. życzę Tobie, aby nadchodzący 2012 rok był rokiem bajecznym i lepszym pod każdym względem.
    Mam nadzieję, że Twoje pochmurne dni w końcu przeminą.
    Gdy będziesz już po blogowej przeprowadzce daj znać gdzie wywędrowałeś

    OdpowiedzUsuń